Zamiast medalu powrót do domu

Piotr Suchenia chciał jako pierwszy Polak stanąć na podium North Pole Maraton. Start zaplanowany był 9 kwietnia 2016 roku. Niestety, plany pokrzyżowała pogoda. Znany trener triathlonistów wrócił do Polski za wcześnie. Tym razem na tarczy, ale czy do końca?
Kilka miesięcy przygotowań, a może powinniśmy napisać 25 lat, bo od tylu Piotr Suchenia biega. W środowisku triathlonowym na Pomorzu znany trener. Wielu miłośników trzech połączonych dyscyplin właśnie pod jego okiem trenuję ostatnią z nich. I to dzięki niemu potrafią podczas biegu wykrzesać z siebie resztki sił i pokonać rywali. Spełniać marzenia. Tym razem miał nadejść czas na Piotra. Zamarzył sobie start w North Pole Maraton. Co tam start. Postanowił jako pierwszy Polak stanąć na podium.

- Do tej pory startowało tam trzech reprezentantów naszego kraju – powiedział w wywiadzie dla triathlonsport.pl jeszcze w 2015 roku. - Zajęli odległe pozycje. Ale sam fakt, że ukończyli ten bieg jest dużym wysiłkiem, bardzo dużym przedsięwzięciem. Czapki z głów dla tych uczestników. Ja jestem jeszcze na takim etapie, że chciałbym wygrywać i marzy mi się podium. Z drugiej strony wychodzę z założenia – mierz siły na zamiary i nie chwal dnia przed zachodem słońca. Pierwsza trójka jest jednak realna.

- Czego obawiasz się najbardziej w tym starcie? – pytaliśmy.
- Wiatru. Nie lubię biegać jak wieje.  To, że jest zimno – okej. Robiłem długie treningi w takich temperaturach. Może nie w minus 30, ale minus 20-kilku i było wszystko dobrze. Ale jak wieje to jest ciężej. Nie jestem zawodnikiem siłowym, a szybkościowym. Poza tym bieg rozgrywany jest na pętlach. Jeżeli 40 osób przebiegnie po tej pętli to śnieg staje się taki zmielony.  Do tego dochodzi siła wiatru i to może być dużym wyzwaniem.
- Skąd pomysł na takie wyzwanie?
- To zrodziło się dawno temu. W 2012 roku pojechałem na Midnight Sun Maraton w Tromso. Piękny maraton w dzień polarny, cały czas świeci słońce. Udało mi się dobiec na trzeciej pozycji. Potem nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Zacząłem szukać czegoś jeszcze wyżej, jeszcze dalej. Startowałem w Bangkoku, na Majorce i w różnych innych maratonach, ale chciałem czegoś bardziej ekstremalnego. I nic bardziej nie znalazłem.

Piotr rozpoczął przygotowania do startu w North Pole Maraton. Za pośrednictwem portalu polakpotrafi.pl zebrał potrzebne środki. Start zaplanowany był na 9 kwietnia 2016 roku. Już na miejscu okazało się jednak, że to nie takie proste. Podczas pierwszej odprawy okazało się, że bieg zostaje przeniesiony. Kolejne informacje nie były lepsze.

- Sprawa wygląda tak, na dzień dzisiejszy czyli na 10 kwietnia na biegunie stoi stacja Barneo, ale nie ma na niej pasu startowego, na którym mogłyby lądować bezpiecznie samoloty – pisał Piotr Suchenia. - W pasie, który był zrobiony w sumie to w pasach, powstały szczeliny, które uniemożliwiają jakiekolwiek manewry startu czy lądowania. Rosjanie stają na głowie, w Moskwie nie śpią, z Murmańska wysyłają samoloty z traktorami które są zrzucane w okolice Barneo i praca wre na maksa. Pasa nie ma, a dolary idą pod lód. Niestety siła wyższa. To wina globalnego ocieplania klimatu oraz cyklonów, które spowodowały falowanie oceanu i ruchy pól lodowych. Matka natura się wkurzyła i pokazała ludziom, że z nią nie da się wygrać. Utarła kilka nosów albo i więcej, gdyż oprócz maratończyków na loty na biegun czeka wiele innych osób. Polarnicy, turyści, narciarze, którzy z Barneo będą szli na nartach na biegun oraz do … Kanady czy inne osoby, które mają tam swój interes.
Gdynianinowi nie pozostało nic innego jak czekać. Temperatura nie straszyła. Minus 6 stopni. Zwiedzanie, odwiedzanie z innymi biegaczami lokali, próbowanie miejscowych specjałów na przykład kiełbasy z renifera – zdaniem Piotra nie dobrej - treningi i wszystko to co pozwalało czekać na start. I kiedy już wydawało się, że w końcu uda się polecieć na miejsce startu, a nawet ekipa wyleciała, okazało się, że nie można wylądować. Pęknięcie na środku pasa startowego zniwelowało marzenie Sucheni o starcie w North Pole Maraton.
- Wyszło, jak wyszło i nie ma co pluć sobie w brodę, bo wpływu na tą całą sytuację nie miałem i nic na to nie poradzę…  życie. Trzeba to wziąć chłodno na klatę i ogarnąć temat w przyszłym roku… - przekonuje Piotr.

Na lotnisku w Gdańsku czekała na niego grupa znajomych, którzy przywitali go jak zwycięzcę. Zamiast w North Pole Maraton Piotr wystartował w Poznaniu, w półmaratonie. Co jeszcze możemy napisać o wyprawie gdynianina?
- Wrócę za rok i wystartuję w North Pole Maraton 9 kwietnia 2017 roku – kończy Suchenia.

Marcin Dybuk

Powrót do listy