Triathlon z perspektywy mikrofonu

Wraz z zespołem „Czasza” wygrał Festiwal Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu. Pracował w radiu. Od ponad 10 lat z mikrofonem towarzyszy zawodnikom i publiczności podczas imprez sportowych. Triathloniści znają go z Volvo Triathlon Series oraz kultowej imprezy w Suszu. Marek Mróz w rozmowie z triathlonsport.pl opowiada jak wygląda tri impreza z jego perspektywy.
- Skąd pomysł na bycie spikerem zawodów sportowych?
- Już jako dziecko występowałem w zespole. Podczas 4,5 letniej służby w wojsku (6 BDSz) byłem wokalistą zespołu „Czasza”, z którym wygraliśmy m.in. festiwal w Kołobrzegu. Jak się śpiewa, to często prowadzi się także imprezy. Występowałem także w zespole z Beatą Bednarz, następnie trafiłem do radia, a z radia już prosta droga do prowadzenia imprez, także tych promocyjnych. Zaczynałem od współpracy z firmą Intel, która promowała kolarstwo w Polsce. Z nimi trafiłem do MTB Marathon – cyklu organizowanego przez Grzegorza Golonko, a później i do Volvo Triathlon Series.

- Co na początku pracy spikera sprawiało Ci największą trudność?
- Pamiętam pierwszą imprezę MTB Trophy, gdzie zdecydowana większość zawodników jest spoza Polski. Wówczas musisz w ciągu jednego dnia mówić w trzech językach: po polsku, angielsku i rosyjsku, a czasem jeszcze po niemiecku. W głowie panuje straszny językowy chaos, dlatego najlepiej jak najwięcej rzeczy mieć napisane. Pamiętam jak podczas jednej imprezy MTB, którą przejeżdżaliśmy na rowerach przez Czechy w miejscowości Králíky, gdzie zawsze miejscowa Pani Burmistrz organizowała dla zawodników show z udziałem koła gospodyń wiejskich i wówczas jako spiker/konferansjer musiałem zgromadzonym ludziom powiedzieć co się będzie działo na scenie. Nie znam czeskiego na tyle, aby operować  nim biegle. Poprosiłem znajomego, by przetłumaczył mi to co chciałem przekazać, napisałem fonetycznie na kartce tych kilka zdań i z nich skrzętnie korzystałem. Moja rola to pomagać ludziom, którzy znajdują się w miejscu imprezy zrozumieć co się dzieje, zawodnikom przekazać najważniejsze informacje dotyczące trasy, jej zmian, spraw związanych z bezpieczeństwem. Dla mnie to też ciągły, długi czas nauki, pracy z mikrofonem, co robić, jak robić, co mówić, czego nie mówić i tak trwa to do dzisiaj…

- A jakie były początki w triathlonie?
- Kiedy Grzegorz Golonko w 2012 roku zdecydował się na cykl Volvo Triathlon Series to naturalne było, że pojawię się tam z mikrofonem po kilku latach udanej współpracy przy jego projektach MTB. Byłem zupełnie świeży w TRI, inaczej patrzący, nieznający środowiska. Moja teoria jest taka, że zawsze należy najpierw zbudować sobie bazę wiedzy o dyscyplinie, trochę historii, informacji o zawodnikach itp., a potem dołożyć do tego wiedzę pozyskaną od uczestników imprezy. Praca w radiu nauczyła mnie tego, że potrafię dużo wiadomości uzyskać od rozmówców i wykorzystać je prowadząc imprezę.
- Trochę przewrotne pytanie, ale czy dla spikera triathlon nie jest nudny? Jako zawodnik mamy dużą zmienność sytuacji, woda – rower – bieg – tymczasem. Spiker kręci się około 8 godzin wokół strefy zmian i zabawia ludzi…
- …i myślisz że się tam nudzi. Spikerowi nie może się nudzić! Bo jeśli jemu się nudzi i nic nie mówi, to impreza umiera. Cisza, brak wiadomości dla kibiców to zabójstwo zawodów. W trakcie imprezy dla mnie nie ma momentu przerwy. W sezonie 2014 pracowaliśmy we dwóch, co jest dużym ułatwieniem, bo mówić do ludzi przez sześć godzin cały czas, z tą samą intensywnością, polotem się po prostu nie da. Prowadzenie imprezy we dwójkę strasznie pomaga, tym bardziej kiedy tworzymy zgrany team. Możemy się nie widzieć, bo ja jestem przy wyjściu z wody, a kolega w strefie zmian, ale cały czas się słyszymy i wiemy co mamy robić. Generalnie nie ma czasu na nudę. Zawodnicy wychodzą z wody. Jest ich kilkuset więc wychodzą przez kilkanaście minut. Za chwilę są w strefie zmian, tam robi się kocioł, trzeba być przy wyjściu ze strefy zmian, wypuścić tych kilkuset zawodników na trasę rowerową, ale za chwilę już trzeba być z mikrofonem przy nawrocie rowerowym, bo tam toczy się już kolejny etap walki o czołowe miejsca i tam jest sporo kibiców, którym trzeba cały czas opowiadać o imprezie, o triathlonie, o zawodnikach, budować atmosferę i napięcie. Czasami trzeba podbiec z zawodnikiem, czasami poklaskać, paradoksalnie my także - tak jak Wy traiathloniści – dostajemy w trakcie zawodów potężną dawkę emocji…

- Wspominałeś o smaczkach, informacjach o zawodnikach, ciekawostkach. Jak je wykorzystujesz?
- Bardzo fajna sytuacja była w Chodzieży. Na pomoście była znajdująca się w końcówce ciąży żona jednego z uczestników. Wykorzystaliśmy to, zbudowaliśmy mu doping, sugerując, aby się pośpieszył i nie spóźnił na poród. Cały czas się coś musi dziać. Szukam smaczków, żeby było ciekawie. Unikam żartów. W Nieporęcie startowało około tysiąca zawodników, co oznacza, że jest łącznie około pięć-sześć tysięcy osób podczas imprezy. Zawsze znajdzie się ktoś komu Twoje poczucie humoru nie odpowiada i będzie problem, bo ludzie różnie reagują. Lepiej wykorzystać wiedzę o zawodnikach, już teraz znam zawodników i wielu z nich ma olbrzymi dystans do samych siebie i z nimi, lub z nich, często żartujemy podczas zawodów.
- Jaka była najzabawniejsza sytuacja podczas triathlonu z jaką się spotkałeś?
- (Śmiech). Dobre pytanie, ale… nie mam pojęcia… Jest całe mnóstwo zdarzeń i dopiero wieczorem kiedy z ekipą techniczną sobie rozmawiamy to wychodzi wiele takich sytuacji, łatwiej się przypominają. Poza tym, trudno podać jedną.

- To może opowiesz o najbardziej mrożącej krew w żyłach sytuacji?
- Ale mówimy o triathlonie czy o MTB? W MTB czasem żartujemy, że jak nie ma złamanego obojczyka to znaczy, że trasa nie była wymagająca… Na wyścigach MTB najczęściej zdarzają się loty przez kierownicę, a co za tym najczęściej idzie częstą kontuzją jest złamanie obojczyka. Natomiast na triathlonie najbardziej mrożąca krew w żyłach sytuacja miała miejsce w Brodnicy. Jak już zawodnicy z ? IM  wychodzili na rower, okazało się, że służby odpowiedzialne z ruch drogowy ciut za późno zamknęły trasę i na trasę rowerową wpuściły TIR-a. Na szczęście kierowca kiedy zobaczył co się dzieje, sam zjechał na bok. Z drugiej strony było zabawnie bo TIR przewoził świnie i trzeba było go szybko wyprowadzić z trasy rowerowej bo zapach był nie do zniesienia. Znaleźliśmy okno pomiędzy zawodnikami i TIR wyjechał. Czasem mrożą, a właściwie zagotowują mi krew w żyłach sytuacje z ludźmi…

- Co masz na myśli?
- Niektórzy zawodnicy i kibice nie potrafią zrozumieć, że zasady jakie ustalamy są równe dla wszystkich i obowiązują wszystkich. Skoro informujemy, że strefa zmian jest otwarta od godziny 15 to nie ma możliwości, żeby wejść tam o 14:15. I nie chodzi tutaj o nasze widzi mi się, tylko o fakt, że to wynika z bezpieczeństwa imprezy, zawodników, sprzętu. W Nieporęcie wówczas kiedy lider na dystansie ? IM wyruszał na bieg i miał świadomość, że ma wyczyszczoną trasę biegową na wprost niego wyjechało dwóch rowerzystów, którzy jakimś cudem przedarli się przez ochronę. Nie słuchali wolontariuszy i ekipy organizacyjnej… prawie doszło wtedy do rękoczynów.
- Zatem dzieje się dużo i trzeba szybko na to reagować?
- Dzień imprezy to dzień ryzyka. Na triathlonie ma żartów, szczególnie w wodzie, tutaj nie ma kozaka, który wygra z wodą. Dlatego podczas odpraw staram się wielokrotnie powtarzać zawodnikom, że jeżeli w wodzie cokolwiek się dzieje należy podnieść rękę i to jest sygnał dla ratowników, że ten zawodnik potrzebuje pomocy i natychmiast ją otrzyma. Oczywiście może kontynuować zawody, ale ratownicy już mają na takiego zawodnika baczenie. Bezpieczeństwo to podstawa. Pamiętam też w Brodnicy już po zakończeniu zawodów – kiedy praktycznie się pakowaliśmy - przyszedł do nas młody chłopak i powiedział, że źle się czuje po zakończeniu startu na jednym z dystansów. Szybki kontakt z naszą ekipą medyczną pozwolił nam sprawnie zadziałać. Kiedy czekaliśmy na karetkę chłopak przyznał, że w wysokiej temperaturze przez ponad 3 godziny wysiłku wypił zaledwie 200 ml płynów… To była olbrzymia lekkomyślność i źle mogło się skończyć. Niezależnie więc czy impreza się skończyła i się pakujemy, wciąż staramy się pomóc w wielu aspektach zawodnikom. Zdrowie i bezpieczeństwo jest zawsze priorytetem. Dla nas zawody kończą się kiedy żegnamy się z miejscowością, jest wtedy zwykle pierwsza, druga w nocy….

- W triathlonie wśród zawodników jest rywalizacja, ale ja mam wrażenie, że jest też bardzo duża otwartość i w zasadzie z każdym możesz pogadać i nikt nie zadziera nosa do góry. Czy też masz takie wrażenie?
- Zdecydowanie tak i nie zgadzam się z twierdzeniami niektórych, że ludzie rozpoznawalni typu Maciek Dowbor, Joanna Jabłczyńska, Tomek Karolak czy inni uprawiają triathlon na pokaz. Jak każdego z nich spytasz dlaczego to robi, to każdy z nich powie, że robi to dla siebie i poda Ci jeszcze kilka innych powodów. Żadna ze znanych mi osób, powiedzmy celebrytów nie pcha się do pierwszej linii startowej na zawodach. Okej Maciek Dowbor staje z przodu, ale powiedzmy szczerze, że on akurat jest mocny i jego wyniki upoważniają go do startu z pierwszego sektora. Oni potrafią z każdym porozmawiać, ja mam atut w postaci mikrofonu więc z kontaktem z nimi nie mam kłopotu, ale oni też są świadomi, że ich obecność nadaje imprezie większego prestiżu i podnosi zainteresowanie aktywnością fizyczną. Mnie fascynuje otwartość gwiazd na ludzi podczas imprez triathlonowych. To jest mega fajne.
- Nie denerwują Cię ciągłe pytania o to samo, bo jak cały dzień prowadzisz imprezę, to wiele osób podchodzi i pyta Cię ciągle o to samo?
- To jest kawałek mojej roli. Człowiek z mikrofonem jest w pewnym sensie twarzą imprezy, reprezentuje ją sobą. Musisz być miły i otwarty dla ludzi, zawodników i kibiców. Czasem musisz być też rzeczowy i stanowczy. Jak już wspomniałem najważniejsze jest bezpieczeństwo, zarówno zawodników jak i ich sprzętu. W strefie zmian mamy często sprzęt za kilka milionów złotych. W Nieporęcie było ponad tysiąc rowerów, niektóre po 2-3 tysiące, ale jest zawsze kilka czy kilkanaście za 20–30 tysięcy złotych. Dodaj do tego pianki, buty, często elektronikę – czujniki mocy, zegarki, itd. Dlatego wielokrotnie o tym mówię, skoro strefa jest zamknięta to jest zamknięta dla wszystkich bo chodzi nam o bezpieczeństwo – startujących czy ich sprzętu. Poza tym jeśli zapisaliśmy w regulaminie takie informacje to mamy powody, dla których konkretne części strefy startu-mety czy strefy zmian są jeszcze zamknięta.

- Jakie masz plany na rok 2015?
- Plany związane są przede wszystkim z imprezami Grześka Golonko, ale jestem oczywiście otwarty na inne propozycje (śmiech). Zaczynamy w maju imprezą, która rok temu zrobiła już sporą furorę – czyli Beskidy Run Adventure – trzydniowa biegówka Ultra po górach. Mamy cykl Volvo Triathlon Series – Brodnica, Nieporęt, Chodzież i Mrągowo. Odpowiadamy za część techniczną i spikerowanie w Suszu. Do tego dwa wyścigi etapowe MTB – Challenge i Trophy. Będzie jeszcze jedna impreza, której szczegółów nie mogę jeszcze zdradzić, ale dla zawodników z Pomorza może być bardzo atrakcyjna bo odbędzie się w maju w Toruniu, ale więcej nie powiem…
- Zatem powodzenia i do zobaczenia na starcie i mecie!

Adam Greczyło
Zdjęcia: Paweł Urbaniak - Bikelipe.pl

Fotolid
 
Powrót do listy