Triathlon w chińskich trampkach

Jest marzec 2012 roku. Po rodzinnym urlopie na nartach w Austrii zaczyna się planowanie letnich wakacji i poszukiwania miejsca… W tym momencie nieopatrznie wchodzę na wagę… 117,9 kg. Chwilę później sam się pocieszam: spokojnie przy moim 191 cm wzrostu to wcale nie jest źle. Obliczam BMI (32,35). Nikogo nie uda się oszukać. Pierwszy stopień otyłości. Wewnętrzny głos mówi: Koniec! Stop! Musisz to  przerwać bo za chwilkę będzie za późno…
Zaczyna się dieta. Wypadają piwo, białe pieczywo, ziemniaki, wołowina, słodycze. Ktoś poleca mi spinnig. Od zawsze lubiłem jeździć na rowerze. Pedałowanie w grupie mi się podoba i tak się zaczynam w każdym tygodniu minimum trzy razy chodzić na trening. Spotykam kolegę ze studiów, który podpowiada:
Stary jak lubisz rower, koniecznie spróbuj się w triathlonie – przekonuje. -  Niebawem w Gdańsku będzie sprint na 1/10 Ironmena. Dla mnie za krótko, ale dla żółtodziobów w sam raz – dodaje.

Wchodzę na stronę, sprawdzam. Termin  pasuje. Dystans nie przeraża (380 – 18 – 4,2). Co zrobić trzeba się zapisać i  spróbować. Namawiam jeszcze dwóch kolegów. Decyzja: startujemy! W dniu zawodów 25.08.2012 osiągam założony cel. Waga spada do 99,9 kg. Pakowanie i na start. Górski rower, chińskie trampki i pianka z marketu – tak wyglądało moje wyposażenie na pierwszy w życiu start w triathlonie. Najważniejsi byli kibice, licznie stawiła się grupa znajomych i oczywiście rodzina.

Jak to wszystko poukładać w strefie zmian, jak się ubrać, jak rozebrać, jak przebrać…? To wszystko nie daje mi spokoju przed startem, wymyślamy wspólnie jakiś system, patrząc na bardziej doświadczonych i idziemy na plaże w Gdańsku - Brzeźnie.
Stres coraz większy, wreszcie sygnał do startu, tłum biegnie, my też. Po 100 metrach już wiem, że ten start to był błąd, że nie potrafię pływać, że chyba jestem ostatni, ale wiosłuję. Aby do brzegu, aby do brzegu... Wychodzę na plażę… Myślę sobie: Najgorsze już za mną teraz będzie z górki.  Moja ulubiona część triathlonu, rower. Dobiegam do strefy zmian, a tam w zasadzie brak rowerów, wszyscy już pojechali. Szybkie przebieranie, buty, koszulka, kask i na rower. Jazda! Przed nami 4 kółka, każde po około 4,5 km. Rozpędzam się, górski rower świetnie się sprawdza w Parku Regana i na piaszczystych dróżkach. Jest dobrze, nie będę ostatni, myślę sobie. Kończę rower, dojeżdżam do strefy zmian i... widzę pełno rowerów. Ciągle jestem w tyle – przechodzi przez głowę. Odstawiam rower i chcę biec... Jeden krok, drugi a tu nagle nogi jak z waty i ani kroku zrobić nie mogę. Z całego dystansu 4,2 km przebiegłem chyba mniej niż połowę. Resztę przeszedłem, cel jednak udało się zrealizować. Czas łączny poniżej 1:30:00. Na mecie jest radość, pamiątkowy medal i gratulacje od kibiców. Wówczas moja żona podchodzi i mówi „Podoba mi się, za rok ja też startuję!”
Mija 10 miesięcy jest czerwiec 2013 roku w Mrągowie rozpoczyna się Volvo Triathlon Series. Zapisujemy się na 1/8 IM (475 m – 22,5 km – 5,25 km). Żona jako kobieta czynu, była siatkarka, dotrzymuje słowa i staje na starcie. Wygrywa ze mną w wodzie, odrabiam na rowerze, biegniemy razem i kończymy zawody razem. Miał być jeden start w sezonie, ale po Mrągowie tak nam się spodobało, że pojawiliśmy się zarówno w Mikołajkach jak i Chodzieży. Co więcej Ewa w każdych zawodach łapie się na pudło i wygrywa klasyfikację generalną K30 na dystansie 1/8. Dla mnie na pocieszenie jest… samochód Volvo V40. Dokładnie tak! W konkursie dla osób, które ukończyły VTS 2013 wygrywam Volvo V40.

Z czasem spora część naszego życia staje się podporządkowana triathlonowi i innym startom. Inwestujemy w sprzęt. Buty do biegania, rowery szosowe, stroje triathlonowe, pianki, itd.

Najważniejsze jest jednak to, że triathlon i przygotowania do zawodów wciąż sprawiają nam radość. Dzieci przygodę ze sportem rozpoczynają głównie od imprez biegowych i aquathlonach. Zarówno Zosia (9 lat) jak i Stasiu (13 lat) etatowo startują w młodzieżowych biegach z cyklu Grand Prix Gdyni. Pierwsze sukcesy ma na koncie Stasiu, który wygrał Bieg Dookoła Zoo w Gdańsku w 2014 roku.
Przed nami sezon startowy 2015. Mamy już plany, rodzinnie na pewno będziemy w Olsztynie, Brodnicy, Stężycy i Gdyni. Być może gdzieś jeszcze o ile tylko czas pozwoli.

Do zobaczenia na mecie!

Adam Greczyło
 
Powrót do listy