Święto triathlonu. Walka i zabawa w Gdyni

Najlepsi walczyli o medale. Amatorzy spełniali marzenia. Kibice przez cały weekend dopingowali triathlonistów. Było wszystko, co jest potrzebne podczas dobrej imprezy sportowej. Wymierzone trasy, pogoda, krew i pot oraz ogłuszający doping. Tak w skrócie można podsumować Herbalife Ironman 70.3 Gdynia.

Piątek należał do dzieci. To one rywalizowały na kilku dystansach. Emocje sięgały zenitu. Doszło nawet do dyskwalifikacji jednego z chłopców, który tak bardzo chciał wygrać, że na oczach wszystkich, na ostatniej prostej potraktował łokciem rywala. Sędziowie nie mieli wątpliwości. Takiego zachowania nie można tolerować.
W sobotę rywalizowali sprinterzy. Najpierw, o godzinie 10 wystartowali panowie w wieku 16-39. 500 chłopa walczyło do upadłego. Najlepszy, a co za tym idzie mało gościnny, okazał się Mateusz Rak z Sopotu, trenujący w Rumi. Jako jedyny złamał godzinę: 59:18. Drugi na mecie był Paweł Miziarski z czasem 1:01:57, a trzeci Piotr Ławicki 1:02:18.

Do „bratobójczego” pojedynku doszło wśród Pań, które wystartowały wspólnie z Panami po 40 o godzinie 12. Choć w tym przypadku lepsze określenie byłoby siostrzanego, przyjacielskiego, a nawet ucznia i mistrza. Sprint Pań wygrała Marta Łagownik, która zaledwie o 19 sekund, niemal o długość zielonego dywanu, wyprzedziła swoją trenerkę i przyjaciółkę Monikę Smaruj. Trzeci na mecie była Joanna Skutkiewicz.
Marta świetnie popłynęła i z wody wyszła pierwsza. Jak sama powiedziała była takim obrotem sprawy zaskoczona. Na rowerze moc pokazała Monika Smaruj i to ona pierwsza wybiegła na ostatni odcinek rywalizacji. Marta jednak nie odpuszczała i pokonała trenerkę. Obie nie ukrywały radości i satysfakcji, co widać podczas dekoracji.
Niedziela to już danie główne. Herbalife IRONMAN 70.3 Gdynia. Zawody rozpoczęły się punktualnie o 8 rano, gdy na trasę wyruszyli zawodnicy z kategorii PRO. Etap pływacki w Zatoce Gdańskiej o długości 1900 metrów najszybciej przepłynęli Sean Donnelly oraz późniejszy zwycięzca Ivan Tutukin. Donnelly okazał się najszybszy w strefie T1 i jako pierwszy wyjechał na 90-kilometrową trasę kolarską, prowadzącą przez Kaszuby. Za jego plecami w pogoń ruszyli młody Miłosz Sowiński oraz drugi Niemiec, Florian Seifert. W takiej też kolejności zawodnicy zameldowali się w strefie zmian T2, przed wybiegnięciem na ostatni etap biegowy.

Jak się okazało, bieg na dystansie półmaratonu wywrócił klasyfikację zawodów do góry nogami. Skrzydeł dostali Ivan Tutukin (Rosja) i Danil Sapunov (Ukraina), którzy szybko pięli się w górę klasyfikacji aż w końcu wyprzedzili Donnelly'ego. Tutukin wymagającą trasę biegową pokonał w fenomenalnym czasie 1:11:43 i z bezpieczną przewagą dobiegł do mety na plaży miejskiej w Gdyni, gdzie przywitała go entuzjastyczna publiczność. Sapunov przybiegł drugi ze stratą 2 minut i 14 sekund do zwycięzcy. Sean Donnelly musiał zadowolić się ostatecznie trzecią pozycją z czasem 3:58:45. Tuż za nim na mecie pojawił się najlepszy z Polaków, Miłosz Sowiński (3:59:27).

W rywalizacji kobiet Diana Riesler wprost zdeklasowała rywalki. Z wody wyszła jako piąta zawodniczka, a po wizycie w strefie zmian wyjechała na trasę kolarską na 8. pozycji. Szybko jednak udało jej się przegonić swoje konkurentki, a następnie stale powiększała swoją przewagę, aż do 12 minut po etapie kolarskim. To pozwoliło jej kontrolować sytuację na biegu, choć i tam jeszcze odskoczyła swojej najgroźniejszej rywalce, Ewie Komander o kolejne kilka minut. Ostatecznie na mecie pojawiła się w czasie 4:18:45, broniąc tym samym tytuł z zeszłego roku. Ewa Komander dobiegła z ponad 17-minutową stratą, po raz kolejny stając na podium gdyńskiej imprezy. Trzecie miejsce zajęła reprezentantka Włoch, Margie Santimaria.
W Herbalife IRONMAN 70.3 Gdynia wzięło udział ponad 2000 zawodników z około 30 państw.

Marcin Dybuk
materiały prasowe
foto: sportografia.pl/sportevolution.pl




Powrót do listy