Pasję połączył z pracą

Naszą pasją jest triathlon. Wydajemy na niego sporo pieniędzy, ale nie zarabiamy. A gdyby to połączyć? Zacząć zarabiać nie będąc zawodowcem? Sposób znalazł Adrian Wróblewski. Założył sklep dla triathlonistów.

%f1
Foto: J.Seroka

Wiktor Miliszewski: Skąd w ogóle pomysł na ten sklep?
Adrian Wróblewski: To jest pasja. Ten pomysł był od zawsze, tylko nie było odwagi, by go zrealizować. Uznałem, że trzeba kiedyś to w końcu zrobić. A jeśli nie teraz, to nigdy się nie odważę. Zaryzykowałem, otworzyłem 3athlete.

W.M.: Gdańsk to dobre miejsce na taki sklep?
A.W.: Potencjał Gdańska i okolicy jest ogromny. IronMan Gdynia, Triathlon Gdańsk: to mówi samo przez siebie. Całe Trójmiasto to świetne miejsce. Mamy morze, świetne miejsca do treningów. I samych triathlonistów jest cała masa. Bardzo szybko się to rozwija.

W.M.: Sam jesteś pasjonatem triathlonu.
A.W.: Tak, zaczęło się to dosyć standardowo. Najpierw chciałem zrzucić parę kilo. Dlatego zacząłem biegać. Biegałem, biegałem i dotarło do mnie, że samo bieganie jest trochę nudne. Zauważyłem ulotkę imprezy triathlonowej - połówki Herbalife w Gdyni - i wraz z kolegą uznaliśmy, że spróbujemy.

W.M.: Udało się?
A.W.: Jakoś się udało. Zamówiłem pierwszy rower zza granicy i zacząłem kręcić. Z pływaniem była trochę inna historia, bo byłem pewien, że pływać umiem. Chyba tak jak każdy amator, który nigdy nie uczęszczał na porządne kursy. Dopiero jak poszedłem na pierwsze zajęcia zrozumiałem o co chodzi. Musieli mnie z wody wyciągać, bo po 20 metrach miałem zadyszkę (śmiech). I to mnie sprowadziło na ziemię. W ogóle plan treningowy z rowerem i pływaniem kosztował mnie dużo sił.

W.M.: Pieniędzy też?
A.W.: Nie. Na początku nie wiedziałem, czy to wszystko mi się spodoba. Dlatego nie kupiłem roweru za 10 tysięcy, a za dwa. Do tego dosyć tanie buty, pianka za około 1,5 tysiąca. Zresztą w tej piance do dzisiaj pływam, tym rowerem do dzisiaj jeżdżę. Da się to zrobić niskim kosztem.

W.M.: OK, wracamy do sklepu. Masz tu dużo sprzętów. Ale skąd pewność, że ten sprzęt jest dobry?
A.W.: Z własnego doświadczenia. Sam przez to wszystko przechodziłem. Jeżeli coś jest twoją pasją, to chcąc nie chcąc znasz cały rynek. Jeśli zbierasz znaczki, to wiesz o każdym, który się tylko pojawi. Tak samo tutaj. Triathlonista wybierając rower wertuje wszystkie jego dane. I ja to robię. Oczywiście wszystkiego nie przetestowałem. Spędziłem za to wiele godzin na forach internetowych, słuchałem opinii znajomych. Dlatego wybierając sprzęt dla siebie, a także sprzęt do sklepu, wiedziałem co jest dobre, a co złe.

W.M.: Jesteś takim sprzedawcą-doradcą?
A.W.: To na pewno. Mam wielu klientów, którzy dopiero zaczynają. Mówią, że mają budżet np. pięć tysięcy. I wtedy moim zadaniem jest dobranie sprzętu i odpowiednie doradztwo. Zresztą w triathlonie doradztwo jest piekielnie ważne.

W.M.: Co ludzie najchętniej kupują?
A.W.: Wszystko zależy od czasu. Otwierając sklep chcieliśmy trafić w prezenty świąteczne. Teraz zaczyna się sezon i pytają o rower. Mieliśmy ciepłą zimę, więc ludzie biegali i sprzedaliśmy trochę butów. Ale najwięcej zimą się pływa na basenie i sprzęt do tego też sprzedawaliśmy.

W.M.: Bardzo podoba mi się pomysł z książkami dla triathlonistów.
A.W.: Sam jeszcze nie zdążyłem wszystkich przeczytać, chociaż większość jest już za mną. Jest kilka podstawowych pozycji, które każdy poczatkujący triathlonista powinien przeczytać. Poza tym naprawdę przydają się książki motywacyjne. Dla mnie takie książki powinny być w każdym sklepie. Tak jak kawa i kanapa.

W.M.: Czyli można tu usiąść i poczytać?
A.W.: Oczywiście. Zresztą chyba mogę uznać, że to trochę nietypowy sklep. Stawiam na dobrą atmosferę. Zdarza się, że przychodzą tu rodzice z dziećmi, które nie są zainteresowane sprzętem do triathlonu. Wtedy siadają i oglądają bajki. A rodzice mogą spokojnie poszukać dobrych butów.

W.M.: Działacie też w Internecie.
A.W.: I całkiem sporo tam sprzedajemy. Najwięcej przez Allegro. Chociaż nic nie zastąpi przyjścia do sklepu i sprawdzenia jak but leży na stopie.
 
Powrót do listy