Ewa Bugdoł chce medalu Mistrzostw Świata

Rok 2014 w polskim triathlonie niewątpliwie należał do Ewy Bugdoł. Mimo trudności ze zdrowiem osiągnęła świetne wyniki. W 2015 ma być jeszcze lepiej. Mają jej w tym pomóc treningi z pływakami pod okiem trenera kadry USA oraz jazda z zawodowymi kolarzami. Do sezonu przygotowuje się w amerykańskim Denver. W górach na wysokości 1700 m n.p.m. Jednak nie samym treningiem człowiek żyje. Ewa Bugdoł w rozmowie z Marcinem Dybukiem zdradza także jak spędza wolny czas, co lubi zjeść, czy tęskni za najbliższymi i kto jest jej sportowym idolem.

- W Polsce jest godzina 22, u Ciebie 14, czyli to oznacza, że jesteś po pierwszej części dnia wypełnionego treningiem. Co to było?

- Bieganie i siłowania. Dwie godziny z trenerem biegaliśmy po górach.

- Ile kilometrów?
- Około dwudziestu, ale to jest mocne dwadzieścia kilometrów, bo na przykład 50 minut to podbieg pod górę, po leśnych ścieżkach, takich jakie mamy w Tatrach. Następnie byliśmy na siłowni gdzie przez 40-45 minut ćwiczyliśmy siłę nóg i rąk. Teraz chwila przerwy, a po południu trening na pływalni do dwóch godzin, co daje nawet 5-7 kilometrów. W czwartki po bieganiu i siłowni mam dodatkowo jeszcze dwie godziny jazdy na rowerze.

- Na pływalni trenujesz sama czy z grupą?
- Trenuję w grupie z amerykańskimi pływakami w wieku od 15 do 18 lat. To są zawodnicy prowadzeni przez jednego z trenerów kadry USA - Andy Niemanna, który mieszka tutaj. Jestem pod dobrą opieką.
%f2
Ewa Bugdoł z trenerami: Andym Niemann i Grzegorzem Zgliczyńskim

- A kto wygrywa?
- Różnie. Jak mam dzień to ja, a innym razem to oni dają mi popalić.

- Wiemy już jak wygląda bieganie i pływanie. A co z rowerem?
- Trenuję cztery razy w tygodniu. We wtorki i soboty mam dłuższe jazdy. Sobota jest specjalnym treningiem w grupie z kolarzami. Czasami pedałuje nawet 50 osób. Często przyjeżdżają zawodnicy z grupy Garmin, w tym kolarze, którzy ścigają się zawodowo w peletonie. Trening trwa od czterech do pięciu godzin w tym półtorej godziny ścigania. Na koniec treningu półtorej godzinny podjazdów. Jeżdżę też w czwartki i w piątki, ale to są już krótsze jednostki. Od dwóch do dwóch i pół godziny.

- Które z treningów bardziej lubisz? Jako była pływaczka te w wodzie czy może rower i bieganie.
- Stanowczo wolę rower i bieganie. Na świeżym powietrzu, w terenie już dużo przyjemniej niż na pływalni. Tam strasznie się nudzę, mimo że trenuję w grupie. Aż nie chcę myśleć co by było gdyby Amerykanów nie było. Wtedy wydaje mi się, że wydajność na pływalni byłaby dużo mniejsza (śmiech).

- A co robisz po treningach? Jak się regenerujesz?
- Najczęściej po treningu oglądam jakieś filmy. Na szczęście mam dużo kanałów. W ten sposób odreagowuję i szlifuję język. Lubię się uczyć podobnie jak gotować. Nie robię tego codziennie bo nie mam czasu, ale staram się go znaleźć, tak aby poeksperymentować w kuchni. Ostatnio zrobiłam amerykański budyń. Znalazłam także w sklepie kapustę kiszoną i ugotowałam bigos. Zrobiłam go więcej, to wystarczyło na dłużej. Spotykam się także z ludźmi, z którymi rozmawiamy o różnych sprawach. Im mniej o triathlonie tym lepiej. Czasami pojedziemy na mecz NBA. Najczęściej ląduję w łóżku o 21. Śpię siedem, osiem godzin. Budzik mam nastawiony na 5.30. Pół godziny później jestem na treningu.

- Przy takim trybie życia nie czujesz się jak sportowa zakonnica?
- Śmiech. Najważniejszy jest trening i to trzeba wykonać. Po to tutaj przyjechałam i lubię to co robię, a to jest dla mnie najważniejsze. Nie narzekam.

- Jak oceniasz sezon 2014?
- To był dla mnie bardzo dobry rok, choć na początku nic na to nie wskazywało. Zmagałam się z różnymi kontuzjami. Już po powrocie ze Stanów Zjednoczonych miałam zatrucie pokarmowe i stan zapalny jelit przez co nie mogłam trenować dwa miesiące. Mimo to udało mi się po raz szósty zdobyć tytuł Mistrza Polski. Wygrałam mistrzostwa dwóch Ameryk. Zajęłam czwarte miejsce na Mistrzostwach Świata w Chinach. Wszystkie starty, w których wzięłam udział pozwoliły mi zająć pierwsze miejsce w światowym rankingu kobiet na dystansie długim. Różnica dzieląca mnie od najlepszych zawodniczek bardzo się skróciła. To pokazuje, że dobrze przepracowałam poprzednią zimę, którą spędziłam także w Denver. Jestem coraz lepsza, wykorzystuje możliwości, które daje mi współpraca z trenerem oraz sponsorami. Byłam w tym roku dobra. Rozwijam się…

- Czy w takim razie możesz powiedzieć, że gdyby nie kontuzja to z Chin przywiozłabyś medal?
- Tak. Byłoby pudło. Jednak kontuzja przeszkodziła mi w szybszym bieganiu. Na rowerze już nie ma takich różnic między rywalkami, a mną. Najwięcej straciłam podczas ostatniej dyscypliny, a różnica na mecie na tak długim dystansie między mną, a dziewczynami, które zdobyły medale były zaledwie kilkuminutowe. Jeśli obecne przygotowania będą przebiegały dobrze i nie przytrafi się żadna kontuzja, to w 2015 roku podczas mistrzostw świata w Szwecji powalczę o medal.

- A jak już jesteśmy przy 2015 to powiedź jakie stawiasz sobie cele na ten rok?
- Chciałabym w startach, które zaplanowałam na ten sezon być w Top 5. Mistrzostwa świata na dystansie długim są w Europie i tak jak już wspomniałam planuję wrócić z nich z medalem. Chcę być w czołówce światowej i to będzie dla mnie najlepsza nagroda za ciężkie treningi w Denver.

- A gdzie będziemy mogli zobaczyć Ciebie w Polsce?
- Zaplanowałam start pod koniec lipca w Poznaniu w Challenge. Chciałabym także wziąć udział w Mistrzostwach Polski.

- Twój trener Grzegorz Zgliczyński uważa, że jesteś jedyną nadzieją Polaków na dobry wynik, w pierwszej dziesiątce, podczas zawodów na Hawajach. Taka opinia Ciebie mobilizuje czy może działa usztywniająco?
- Mobilizuje. Tym bardziej, że już wyprzedzałam za zawodach dziewczyny z pierwszej dziesiątki, które rywalizują na pełnym Ironmanie. Ja jeszcze nie zmierzyłam się z tym dystansem, tak więc jeśli trener widzi we mnie taki potencjał, to jest to dla mnie kop do jeszcze cięższej pracy. Trener zbyt często mnie nie chwali i kiedy przeczytałam jego felieton to byłam mile zaskoczona (śmiech).

- Skąd czerpiesz siłę do tak ciężkiego treningu?
- Eeeee, nie przesadzajmy. Lubię to co robię. Ja wychodzę rano na trening, a ludzie idą do pracy. Ciężko było, jak pracowałam w Straży Miejskiej i trenowałam. Teraz dzięki przychylności sponsora firmy Rafako mogę się skoncentrować tylko na sporcie. Kiedy mam już wszystkiego dość to sobie myślę, że ludzie muszą iść do pracy, często takiej której nie lubią, a ja trenuję. To jest moja pasja i dobrze mi z tym. Mogę robić to cały dzień. Nikt nie obiecywał, że będzie lekko, szczególnie jeśli chce się odnosić sukcesy.

- Byłaś pływaczką. Co Ciebie zafascynowało w triathlonie, skąd się wziął w Twoim życiu?
- Podoba mi się, że to są trzy dyscypliny sportu. Jak trenowałam tylko pływanie, dwa razy dziennie, to chwilami było bardzo nudno. Triathlon jest wszechstronny. Można pobiegać, pojeździć na rowerze. Pierwszą osobą, która mi powiedziała o nim była mama. W pływaniu coraz częściej miałam problemy z bólem barków. Nie poprawiałam czasów. Nie chciałam jednak zrywać ze sportem. Mama oglądała w telewizji wywiad z Ewą Dederko, o którym mi opowiedziała. Wtedy też postanowiłam, że i ja spróbuję.

- Jeśli jesteśmy przy mamie to powiedź jak znosisz tak długą rozłąkę z rodziną? Zawsze podkreślałaś, że jesteś bardzo rodzinną osobą, a teraz spędzasz pół roku daleko od domu.
- Staram się z nimi jak najczęściej pić kawę. Pomiędzy treningami siadam do skypa i rozmawiamy. Opowiadają co u nich, pokazują mi mojego psa Dżekiego, który jak słyszy mój głos, to zaczyna szczekać. Nie jest najgorzej…

- Nie nudzi Ciebie wygrywanie w Mistrzostwach Polski?
- Nie. Każdy rok jest inny i każdy jest fajny. Pamiętam jak pierwszy raz wygrałam, to decyzję o starcie podjęłam miesiąc przed zawodami. Nie wiedziałam co mnie czeka na trasie. Długo po starcie dochodziłam do siebie. Chyba miesiąc czasu bolały mnie różne części ciała. Nie miałam przed zawodami dobrego treningu i wszystko to później wyszło. Ale radość i satysfakcja była ogromna, tym bardziej, że wtedy dużo dobrych dziewczyn startowało m.in. Monika Smaruj z którą wygrałam. Świetna dziewczyna.

Chwilę po tym jak Ewa dowiedziała się, że znam Monikę, która pomagała mi przygotować się do biegu na 10 kilometrów, zaczęła wypytywać o zdrowie Mariusza Smaruj, brata Moniki, który walczy z nowotworem. Obiecała także kupić kalendarz charytatywny, do którego zapozowali triathloniści amatorzy, a zdjęcie wykonał Paweł Seelieb, podopieczny Moniki Smaruj. Wszystkie środki zebrane ze sprzedaży cegiełek przekazane zostały na leczenie Mariusza.


- O czym marzysz? Jakie stawiasz sobie cele sportowe?
- W tym roku tak jak już wspomniałam medal na Mistrzostwach Świata w Szwecji. Natomiast w 2016 roku planuję wystartować na całym dystansie Ironman w Poznaniu w Challenge. To będzie mój pierwszy raz. Ważny, tym bardziej, że to będą Mistrzostwa Europy w Polsce. Chciałabym się pokazać z jak najlepszej strony. Kolejny cel to zbieranie punktów i start na Hawajach. Sama jestem ciekawa jak będę się czuła na pełnym dystansie. Póki co ? IM sprawia mi dużo satysfakcji i liczę, że tak będzie z całym.

- Co jest Twoją najmocniejszą stroną?
- Hmm – dłuższa chwila zastanowienia – Może upór. Zawsze jak boli staram się wytrzymać. Nie poddaje się. Walczę do końca.

- A słabość?
- Słodycze… Śmiech. Mam tendencje do tycia. W sezonie startowym muszę się pilnować, aby nie przybrać za dużo kilogramów.

- Czy wracając do domu mama czeka z jakimś specjałem przygotowanym dla Ciebie?
- Oczywiście. Ciasto z budyniem, które uwielbiam. Pieczeń wołową, którą specjalnie dla mnie przyprawia lub po prostu śląski obiad: rolada, kluski śląskie i czerwona kapusta z sosem.

- Twój idol, wzór sportowy to…
- …Justyna Kowalczyk. Imponuje mi ciężką pracą, dzięki której osiągnęła tak dużo. Nie poddaje się, trenuje i pokonuje kolejne przeszkody. Niestety, mimo że mamy tego samego sponsora jeszcze jej nie poznałam. Zawsze kiedy w Rafako organizują spotkanie dla sportowców Justyna jest na obozie. Mam jednak nadzieję, że spotkamy się w 2015 roku.


Starty Ewy Bugdoł w 2015
15 marca Ironman 70.3 Monterrey Meksyk
27 czerwca Mistrzostwa Świata ITU na dystansie długim triathlon Motala Szwecja
26 lipiec Challenge Poznań
13 września Puchar Świata Weihai Chiny
 
Powrót do listy