Energetyczna podróż przez życie Mo

„Siła ambicji” to lektura obowiązkowa nie tylko dla sportowców. Powinni przeczytać ją rodzice, a potem podsunąć dzieciom. To historia somalijskiego chłopca, który dzięki ciężkiej pracy dotarł na szczyt. A przy tym pozostał skromny, uśmiechnięty i wrażliwy także na to co dzieje się w Afryce. Mężczyźnie, który nie tylko zadbał o swój los, ale także wielu somalijskich dzieci. Świat potrzebuje takich ludzi jak Mo Farah.  

- W Dżibuti nikt nie miał niczego podanego na tacy, na wszystko trzeba było ciężko zapracować, a mimo to nie spotykało się ludzi, którzy siedzieli i użalali się nad sobą – pisze Mo Farah w biografii. - Po prostu trzeba było podwinąć rękawy i zabrać się do pracy. Nauczyliśmy się doceniać i szanować, to co mamy. Wiedzieliśmy, że bez ciężkiej pracy w przyszłości niczego nie osiągniemy.


Ciężka praca i ambicja, to dwa elementy, które odegrały ogromną rolę w życiu dwukrotnego mistrza olimpijskiego z Londynu. Urodził się w Somalii. Do stolicy Anglii przybył z rodzicami, kiedy był jeszcze dzieckiem. Doświadczył ciężkiego losu imigranta. Nie od razu chciał być biegaczem. Bardziej pociągała go piłka nożna. Wierny kibic Arsenalu Londyn. Jak sam mówi, jest szczęściarzem, ale pomagał temu szczęściu ciężko pracując. Wyznaczał sobie cele i cierpliwie do nich dążył.  
- Udało mi się to zrobić, niektórzy nie mają tyle szczęścia. W dzieciństwie mają wszystkiego zbyt wiele i zbyt szybko dostają to, czego pragną, toteż gdy dorosną, brakuje im motywacji i chęci do pracy - przekonuje Mo. - Nie dążą do żadnego celu, bo go zwyczajnie nie mają. Nie potrafią obejść się bez pewnych wygód. Nie umieją się przystosować. A ja nigdy nie miałem z tym problemu.

Przełomowym momentem dla Mo była rezygnacja z wygodnego, hulaszczego życia i zamieszkanie z kenijskimi biegaczami. To od nich nauczył się jak powinien wyglądać dzień sportowca. Drugim był początek współpracy z Albertem Salazarem, kiedyś świetnym biegaczem, dziś wybitnym trenerem, który w Londynie na IO na dystansie 10 000 metrów świętował zdobycie dwóch medali przez podopiecznych. Złotego i srebrnego. Poszukując inspirującej lektury oprócz autobiografii Mo Farah warto także sięgnąć po „14 minut” Alberto Salazara. Obie pozycje opowiadają niezwykłe życie świetnych sportowców, którzy przeżyli różne zaskakujące chwile. Salazar nigdy jako zawodnik nie zdobył medalu na igrzyskach, choć o tym marzył. Mo, jest podwójnym mistrzem. Jak sam przyznaje stało się tak m.in dzięki Salazarowi. Duet idealny? Nie ma ludzi idealnych. Obaj jednak potrafią ciężko pracować i dzięki temu odnoszą sukcesy.  
- Jednym z powodów, dla których zdecydowałem się napisać tę książkę, była chęć otworzenia ludziom oczu i uświadomienia im, że jeśli wyznaczysz sobie cel i weźmiesz się do pracy, naprawdę ciężkiej pracy zajdziesz bardzo wysoko – twierdzi Farah. - Kiedy przybyłem do Wielkiej Brytanii, byłem zagubionym chłopcem, o wielu sprawach nie miałem pojęcia, pakowałem się w kłopoty, robiłem rzeczy, których dzisiaj żałuję, ale przecież, kiedy jesteś dzieckiem, nie wiesz, że można inaczej. Popełniałem błędy i uczyłem się na nich.

„Siła ambicji” jest dobrze napisana. Trudno się od niej oderwać. Nie ma słabych momentów. Kończy się na roku 2013, kiedy Mo zdobywa na Mistrzostwach Świata w Moskwie dwa złote medale. Na 5 i 10 km. Co dalej? Zawodnik zapowiedział w 2014 roku start w maratonie londyńskim. I tak zrobił. Po zawodach, o czym nie dowiadujemy się już z książki, nie był zadowolony. Zajął ósme miejsce. Nie pobił także brytyjskiego rekordu maratońskiego. A taki postawił sobie cel. Zapowiedział, że wróci na maraton w Londynie. Po lekturze jego autobiografii można mieć pewność, że tak zrobi. Rok 2015 to mistrzostwa świata w Pekinie i obrona dwóch złotych medali. Czy mu się uda? Przekonamy się niebawem. Jednego możemy być pewni. Mo będzie ciężko pracował, aby tego dokonać.

Marcin Dybuk
 
Powrót do listy