Damian Tomaszewicz: Starty pokazały mi, że potrafię się przełamać

Z dnia na dzień poznajemy terminy kolejnych imprez triathlonowych. Zawodnicy planują starty w 2016 roku. My jednak postanowiliśmy na chwilę wrócić wspomnieniami do sezonu, który zakończył się przed chwilą. A dokładnie porozmawiać z Damianem Tomaszewiczem z Complexsports o jego startach, które pokazały, że potrafi w najtrudniejszych momentach wykrzesać z siebie dużo.


- To była dla mnie bardzo dobra lekcja – zdradza Damian. – Nie sądziłem, że mnie na to stać…
O co chodzi? Po kolei. Wróćmy do pierwszego startu zawodnika.

- Początek sezonu był udany – twierdzi Tomaszewicz. - Pierwszy w życiu start za granicą w Ironman 70.3 St. Polten w Austrii. Nie wiedziałem na co tak naprawdę mnie stać. Trasa zawodów ciekawa. Czas 4:30 i 9 miejsce w kategorii 18-24. Niestety, to o trzy minuty gorzej od rekordu życiowego. Nie do końca byłem zadowolony.

Co więc nie poszło tak? Trasa w Polten okazała się górzysta, a Damian na takiej jeszcze nie startował. To co nie udało się podczas jazdy na rowerze, zawodnik odbił sobie na biegu.
Lekko powyżej czterech minut na kilometr w biegu półmaratońskim dało dobry efekt. I było niezłym prognostykiem przed Mistrzostwami Polski na tym samym dystansie. Sieraków, to jedna z jego ulubionych tras. Na mecie pojawił się o osiem minut szybciej niż w Austrii. Nowy rekord życiowy, 4:22 dało zwycięstwo w kategorii wiekowej 18-24. Warto dodać, że nic tak dobrego występu nie zapowiadało.
 
- Nie czułem się dobrze – opowiada Damian. - Dopiero mniej więcej w połowie trasy rowerowej zacząłem jechać z większą przyjemnością. Oceniając zawody już na zimno stwierdziłem, że to co najbardziej mnie cieszyło, oprócz medalu, to właśnie ten moment, kiedy się przełamałem i jechałem dużo lepiej niż w pierwszej części. Utrzymywałem równe tempo przez pozostały dystans.

Kolejny start w Brodnicy na dystansie ? miał być kontrolny. Jednak w związku z tym, że jest to ambitny zawodnik od początku mocno pracował. Tym razem do życiówki zabrakło dwóch minut. I tym razem coś poszło nie tak na rowerze.

- Męczyłem się jak nigdy przez cały dystans – wyjaśnia triathlonista. - Treningi na dystansie o cztery razy dłuższym odbiły się na prędkości. Mimo, że cały czas chciałem dociskać nie było z czego. A jednak zająłem drugie miejsce.

Kolejny start to główny cel sezonu - Ironman Zurich. Drugi w życiu występ Damiana na pełnym dystansie. Zapowiadała się piękna i ciężka walka nie tylko z rywalami, ale także z pogodą, a może przede wszystkim ze słabościami. Od początku pobytu w Szwajcarii słońce rozpieszczało… turystów. Żar, który lał się z nieba, nie był za to dobrą wiadomością dla zawodników. W dniu imprezy około 40 stopni Celsjusza. Było gorąco i duszno. Trasa kolarska górska i trudna. Chwila nieuwagi na zjazdach mogła kosztować dużo. Trzeba było cały czas jechać skoncentrowanym. Dla Damiana to nie był jednak koniec złych wiadomości. Start w wodzie bez pianek nie ułatwiał zadania. Dodatkowo kilka błędów żywieniowych i można było spodziewać się katastrofy, ale czy na pewno?  
- Wynik na mecie 10:24:36, z którego nie do końca byłem zadowolony – stwierdza Tomaszewicz.  – Natomiast trzecie miejsce w kategorii 18-24 cieszyło bardzo, a lekki niedosyt był gdy się okazało, że slota na mistrzostwa przegrałem z drugim zawodnikiem o 53 sekundy. Gdybym zrealizował wszystko jak należy byłoby jeszcze lepiej, ale kolejny raz w sezonie przekonałem się, że potrafię walczyć ze słabościami i nigdy się nie poddaje. Nabrałem także jeszcze większej ochoty i motywacji do walki o realizacje celu jakim jest wyjazd na Mistrzostwa Świata na Hawajach.

Ostatnim startem Damiana Tomaszewicza były zawody w Gdyni - Herbalife Ironman 70.3. Start w domu na trasie, którą dobrze zna zaostrzały apetyt na dobry wynik. Przed startem czuł, że wszystko jest w porządku i że jest w stanie powalczyć.
- Niestety, już podczas pływania wyszło duże zmęczenie po starcie w Szwajcarii, który był zaledwie trzy tygodnie wcześniej  – wyjaśnia. - Z każdą minutą czułem się coraz gorzej. Wynik 4:42:16, dużo poniżej oczekiwań i możliwości. Okazało się, że dla mojego organizmu to była za krótka przerwa, aby w kolejnym starcie móc ambitnie walczyć. Jest to kwestia wieku i doświadczenia.

Doświadczenie, które Damian Tomaszewicz zebrał w poprzednim sezonie zapewne zaprocentuje w najbliższym. A cele niezmiennie są ambitne. W 2016 roku zawodnik po raz kolejny wybiera się do Austrii gdzie w Ironmana 70.3 w St. Polten będzie walczył o kwalifikacje na Mistrzostwa Świata. Najprawdopodobniej sezon dla niego zacznie się tydzień wcześniej w Olszynie na dystansie standard. Później tradycyjnie już będzie start na połówce w Brodnicy. Ponadto starty w Stężycy, Bydgoszczy czy Gdańsku. Kalendarz, jak mówi, ciągle jest na etapie tworzenia się przez trenera Patryka Sawickiego.


Marcin Dybuk
foto: archwium zawodnika

Powrót do listy