Recenzja / System Profile Design FC35

Cieknie? wylewa się? chlapie?... Już nie! Recenzję bidonu marki Profile Design zleciliśmy triathloniście Kamilowi Szukalskiemu, który przetestował dla was sprzęt, poddając go ekstremalnym testom. Profile Design FC-35 wypadł w tej recenzji bardzo dobrze, co nie było takie oczywiste po doświadczeniach Kamila z poprzednią wersją tego systemu.



Kamil Szukalski: Nie do końca udany mezalians z drużynowymi dyscyplinami sportu pokierował go ostatecznie w kierunku triathlonu. Odnalazł się w nim idealnie, a 3 całkowicie odmienne dyscypliny sportu, sprawiły że ciągle ma ochotę stawiać sobie nowe wyzwania i czerpać niesamowita frajdę z prób ich realizacji. W liczbach, cyfrach, statystykach, analizach odnajduje się idealnie i uwielbia spędzać w ich towarzystwie wieczory potreningowe. Z czasem jego początkowa wizja triathlonu jako sensu życia, zamieniła się na próbę odnalezienia odpowiedniego balansu pomiędzy spełnianiem swoich marzeń a życiem rodzinnym.



Recenzja w pigułce / czas czytania 3 minuty

Jednym z pionierów produkujących sportowe gadżety jest firma Profile Design, która już od lat zajmuje się tworzeniem bidonów aerodynamicznych (i nie tylko). Kupując FC-35, otrzymujemy produkt zapakowany w standardowy sposób dla PD, tzn. w zamkniętej plastikowej torbie wraz z tekturową ulotką, na której znajduje się kod seryjny bidonu.

Producent już na wstępie pragnie uczulić użytkownika na bardzo ważną rzecz – podczas ponownego, samodzielnego montażu bidonu należy w odpowiedni sposób zainstalować górną pokrywę. Jeśli mnie pamięć nie myli, w poprzedniej wersji nie było tak jednoznacznego komunikatu, co owocowało wieloma problemami na forach internetowych (użytkownicy starając się na siłę spasować plastik w nieodpowiednią stronę, powodowali, że górna pokrywa nie była w ogóle szczelna).

Podobno o gustach się nie dyskutuje, jednak mam wrażenie, że Profile Design chyba samo odrobiło lekcję designu i postanowiło pójść w zupełnie inną stronę aniżeli w swoim poprzednim produkcie – Aero HC System. Jakość plastiku i jego spasowanie stoją na najwyższym poziomie i nie ma mowy o jakichkolwiek niedoróbkach. Bidon kształtem przypomina trochę „płetwę rekina” i jest dostępny w dwóch wersjach kolorystycznych – białej i czarnej.

Cieszy fakt, że nie musimy ograniczać się do konfiguracji bidonu, jaką wymyślił sobie producent, a mamy dowolność we wprowadzaniu własnych zmian. Minusem większości bidonów, montowanych na kokpicie roweru, jest fakt, że mają one tendencję do powolnego, acz regularnego „uszczuplania” swoje zawartości na naszych drogach. Najnowszą, „poprawioną” wersją byłem bardzo zdziwiony, ale z ręką na sercu przez blisko miesiąc, kiedy miałem okazję go testować, nie spotkałem się ani razu z taką sytuacją.

Z moich doświadczeń wynika, że bezpieczną ilością, jaką można spokojnie wlać do bidonu, nie obawiając się wycieków, jest przedział 700-800 ml. Zdecydowanie mniej niż zadeklarował producent, ale nie aż tak mało, a możliwość dolania płynów w trakcie jazdy, całkowicie ratuje sytuację.

Na podsumowanie pragnąłbym jeszcze raz zaznaczyć, że tegoroczna wersja FC-35 to w mojej ocenie bardzo dobry produkt, spełniający w stu procentach swoje zadanie.
 



Pełna wersja recenzji / czas czytania 7 minut

Dlaczego zdecydowałeś się na wybór tej marki?

Na rynku można spotkać wiele ofert, proponowanych przez konkurencyjne firmy, przez co osoba poszukująca najlepszego rozwiązania dla siebie może mieć nie lada problem. Jednym z pionierów produkujących sportowe gadżety jest firma Profile Design, która już od lat zajmuje się tworzeniem bidonów aerodynamicznych (i nie tylko). Chciałbym pokrótce opisać produkt o nazwie FC-35, który doczekał się „lekkiego” liftingu na rok 2017. Model ten został już wprowadzony blisko 2 lata temu, jednak producent zdecydował się na parę udogodnień, które całkowicie zmieniły moje zdanie o tym produkcie.

Najbardziej charakterystyczna cechą różniąca wersję nową od starej, jest czerwona gumowa opaska w wersji z roku 2017. 


Otrzymałeś przesyłkę z bidonem FC-35. Twoje pierwsze wrażenia po wyjęciu sprzętu z pudełka?

Większość z nas triathlonistów ma niesamowitą frajdę z zakupów różnego rodzaju gadżetów, które mają pomóc w trakcie codziennych treningów. Niektóre z nich są bardziej lub mniej przydatne, jednak ciężko sobie wyobrazić rower, który bierze udział w zawodach/treningu, a nie jest wyposażony w jakiś bidon.

Kupując FC-35, otrzymujemy produkt zapakowany w standardowy sposób dla PD, tzn. w zamkniętej plastikowej torbie wraz z tekturową ulotką, na której znajduje się kod seryjny bidonu. Przestrzegam przed przedwczesnym pozbywaniem się tej tektury, gdyż na jej tylnej stronie się przymocowana jest mała torebka wraz z dodatkowymi częściami oraz instrukcją obsługi. Newralgiczna część zestawu, tj. ustnik – jest dodatkowo zaklejony w zgrzaną folię, dzięki czemu zaraz po zakupie mamy pewność, że nic złego z nim się wcześniej nie działo [uśmiech].
 


Producent już na wstępie pragnie uczulić użytkownika na bardzo ważną rzecz – podczas ponownego, samodzielnego montażu bidonu należy w odpowiedni sposób zainstalować górną pokrywę. Jeśli mnie pamięć nie myli, w poprzedniej wersji nie było tak jednoznacznego komunikatu, co owocowało wieloma problemami na forach internetowych (użytkownicy starając się na siłę spasować plastik w nieodpowiednią stronę, powodowali, że górna pokrywa nie była w ogóle szczelna).
 


Czy takiego sprzętu oczekiwałeś?

Wielkość, a szczególnie wygląd bidonu, najłatwiej można podpiąć pod kategorię „love it or hate it”. Przyznam jednak szczerze, że trudno mi było znaleźć osobę, która by jednoznacznie powiedziała, iż kształt/forma FC-35 jej nie odpowiada. Podobno o gustach się nie dyskutuje, jednak mam wrażenie, że Profile Design chyba samo odrobiło lekcję designu i postanowiło pójść w zupełnie inną stronę aniżeli w swoim poprzednim produkcie – Aero HC System.

Jakość plastiku i jego spasowanie stoją na najwyższym poziomie i nie ma mowy o jakichkolwiek niedoróbkach. Bidon kształtem przypomina trochę „płetwę rekina” i jest dostępny w dwóch wersjach kolorystycznych – białej i czarnej, więc praktycznie każdy będzie miał możliwość dobrać odpowiedni wariant do swojego roweru.

System ten, już na pierwszy rzut oka można podzielić na 5 charakterystycznych części. Są nimi:

  • uchwyt mocujący do zegarka/licznika
  • główna komora na płyn
  • wystający z tyłu pojemnik na żele (lub inne rzeczy)
  • słomka wraz z mocowaniem
  • główny uchwyt mocujący do lemondki


Dla mnie bardzo ważne jest, że Profile Design daje sporą możliwość zmiany konfiguracji przez użytkownika. Cieszy fakt, że nie musimy ograniczać się do konfiguracji bidonu, jaką wymyślił sobie producent, a mamy dowolność we wprowadzaniu własnych zmian. Praktycznie wszystkie części w bidonie można rozłożyć na czynniki pierwsze, a następnie złożyć w całość jedynie te, które wydają się nam przydatne/potrzebne. W ten sposób możemy się pozbyć zarówno uchwytu na zegarek/licznik, jak również nie montować tylnego pojemnika na żele.
 

 
 

Jak bidon sprawdza się po tygodniu użytkowania, podczas treningów?

Do tej pory zawsze miałem problem z różnymi innymi bidonami, które kolidowały z umiejscowieniem mojego zegarka na rowerze. Nie lubię mieć zegarka wprost na wysokości mostka, gdyż podczas jazdy nie sposób dostrzec jakichkolwiek danych. Niestety, np. jeszcze w modelu HC, dystrybutor zintegrował uchwyt na licznik właśnie w taki sposób, że bardzo ciężko było z niego korzystać podczas wyścigu. Trzeba było wówczas się posiłkować dodatkowymi uchwytami, jak K-Edge czy Barfly, jednak generowało to dodatkowy koszt (i to nie mały, bo w okolicach 150 zł). Nawet to nie było optymalnym rozwiązaniem, gdyż bardzo często wielkość bidonów jest tak wymierzona, aby zajmowały całą wolną przestrzeń pomiędzy wysięgnikami. Zaczynało się kombinowanie z przesuwaniem na maksa bidonu do tyłu, aby móc zmieścić jeszcze „jakoś” licznik/zegarek.


W FC-35 tego problemu nie ma, gdyż uchwyt znajduje się z przodu, ponad główną komorą bidonu. Można się kłócić, czy jest to rozwiązanie aero, ale sądzę, że było podyktowane wielkością samej komory pojemnika. Jest ona wypukła, więc gdy chcemy zamontować jeszcze licznik na lemondce, mógłby być on zasłonięty przez sam bidon. Uchwyt w formie pałąka ma jeszcze jeden niezaprzeczalny plus – jest uniwersalny. Można na nim zamontować zarówno podstawkę pod QR Garmina na zegarki 910/920xt czy też liczniki z serii Edge, jak również urządzenia innych producentów. W przypadku gdyby PD zdecydował się na dedykowane rozwiązanie dla jednej konkretnej firmy, użytkownicy pozostałych mieliby dość duży argument przeciw zakupowi tego bidonu.

Czy sprzęt miał wpływ na twoje wyniki podczas zawodów? Jak sprawdził się w boju?

Minusem większości bidonów, montowanych na kokpicie roweru, jest fakt, że mają one tendencję do powolnego, acz regularnego „uszczuplania” swojej zawartości na naszych drogach. Prościej mówiąc… Po prostu z nich strasznie cieknie, a człowiek wracając z treningu, musi jeszcze dobrą godzinę spędzić w łazience na czyszczeniu roweru z lepkiego izotonika. Był to też główny problem, przez który tak bardzo pogniewałem się z poprzednią wersją FC-35. Jazda z modelem z 2015 r. kończyła się zawsze w ten sam sposób… I nie, nie była to życiówka… Kończyła się zawsze gruntownym myciem roweru od przodu aż po koniec tylnego widelca. Wersją z 2015 r. byłem bardzo rozczarowany, a głównym winowajcą całej sytuacji zdawała się być słomka, przez którą regularnie lepki izotonik lądował na ramie roweru.
 


Jakie jest twoje ogólne wrażenie po miesiącu użytkowania sprzętu?

Najnowszą, „poprawioną” wersją byłem bardzo zdziwiony, ale z ręką na sercu przez blisko miesiąc, kiedy miałem okazję go testować, nie spotkałem się ani razu z taką sytuacją. Pewnie, że podczas jazdy po wyboistych drogach zawsze mogą się pojawić krople izo na obudowie bidonu bądź też w okolicach samych pałąków lemondki. Jednak jest to pierwszy bidon, z którego z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że nie cieknie. Wynika to według mnie ze zmiany mocowania samego bidonu oraz zainstalowania gryzaka na końcówce słomki. Uchwyt mocujący ze wspornika na zwykłych rzepach został zastąpiony całkowicie plastikowym i przykręcanym imbusem bezpośrednio do pałąków lemondki (co ciekawe, producent sprytnie ukrył pojedynczy klucz imbusowy w zestawie, na wypadek gdyby kupujący nie posiadał własnych narzędzi). Zapewnia to dużo stabilniejsze mocowanie samego bidonu, przez co nawet na wyboistych drogach, nie lata on po całej kierownicy, poszukując sposobu, aby pozbyć się swojej zawartości. Może przez takie rozwiązanie jest trochę więcej roboty z założeniem całego zestawu, ale szczerze mówiąc, według mnie nie jest to jakikolwiek argument, bo i tak zakładamy uchwyt na lemondkę jeden raz. Główna komora bidonu jest wyciągana osobno, dzięki czemu nie potrzeba rozkręcać uchwytu w celu wyczyszczenia FC-35 po każdej jeździe.
 

Poprzez dodanie dodatkowych wysięgników do zestawu, możliwe jest zamontowanie bidonu również na bardzo blisko siebie położonych ramionach lemondki. Mocowanie w formie C-clip’a nie jest wg mnie najlepszym rozwiązaniem, jednak spełnia swoją rolę. Osobiście uważam, że zastosowanie zwykłej śruby na imbus byłoby lepsze i łatwiejsze w instalacji dla użytkownika.


Gdybyś był projektantem, to co byś zmienił, poprawił?

Tak, jak już wcześniej wspomniałem, słomka została wyposażona w specjalny gryzak (co ciekawe, można go również dokupić osobno), który dodatkowo ma funkcję całkowitego zamykania. Aby móc napić się przez rurkę, należy mocno szarpnąć górną część gryzaka u nasady. Usłyszymy wówczas charakterystyczne kliknięcie, które będzie świadczyło o tym, że obwód został otwarty i można się spokojnie napić. Na początku obawiałem się, że poprzez takie rozwiązanie będę musiał się każdorazowo mocować na zawodach/treningach, aby się napić. Co się jednak okazało, pozostawienie otwartego obwodu, wcale nie oznacza, że przez gryzaka będzie ciekł nasz napój – jest on tak skonstruowany, że aby cokolwiek popłynęło z głównej komory, trzeba dodatkowo przygryźć jego końcówkę (hmm… Czyżby stąd też jego nazwa? Eureka!). Sprzęt jest prosty, intuicyjny, a co najważniejsze skuteczny i niecieknący. NARESZCIE!
 

Otwarte dojście do gryzaka Zamknięte dojście do gryzaka


Główna komora według zapewnień producenta może pomieścić do 1035 ml, co może jest i prawdą, jednak wydaje się mało realne. Powodem jest górna część zbiornika, przez którą w trakcie zawodów możemy dolać sobie płyny, które otrzymamy od organizatora. Super rozwiązanie, szczególnie na dłuższych dystansach, jednak jest zagrożenie, że przez to dodatkowe miejsce może wydobyć się zawartość bidonu. Oczywiście, producent stworzył specjalne gumowe elementy, które skutecznie zapobiegają wylewaniu się płynów, ale jeśli wypełnimy FC-35 1035 ml wody, to sięga ona pod sam szczyt komory. Wówczas jedynym, prawdziwym zabezpieczeniem byłoby całkowite zamknięcie głównego otworu jakąś plastikową zakrywką. Producent jednak nie zdecydował się na dodanie takiego elementu do zestawu. Z moich doświadczeń wynika, że bezpieczną ilością, jaką można spokojnie wlać do bidonu, nie obawiając się wycieków, jest przedział 700-800 ml. Zdecydowanie mniej niż zadeklarował producent, ale nie aż tak mało, a możliwość dolania płynów w trakcie jazdy, całkowicie ratuje sytuację.
 

Zawody w Czempiniu (Duathlon 10km/60km/10km)

Komu poleciłbyś ten sprzęt i dlaczego?

Na podsumowanie pragnąłbym jeszcze raz zaznaczyć, że tegoroczna wersja FC-35 to w mojej ocenie bardzo dobry produkt, spełniający w stu procentach swoje zadanie. Bardzo boli fakt, że niejako klienci robili za dział R&D przy poprzedniej wersji systemu, zwłaszcza że widać jak niewiele było potrzeba, aby ten produkt od początku był bardzo udany. Niestety, jest to coraz powszechniejsza praktyka wśród producentów różnego rodzaju sprzętów. Cieszy natomiast fakt, że gryzak można dokupić w tej chwili oddzielnie i zainstalować do poprzedniej wersji. Poprzez perypetie związane z zakupionym w ubiegłym roku Profile Design FC-35, miałem okazję przetestować kilka konkurencyjnych rozwiązań, jednak to właśnie tegoroczna wersja tego produktu zostanie zainstalowana na mojej lemondce w tym sezonie.

 

Produkty Profile Design dostępne w sklepie TRI-magic

 

Powrót do listy